Mimo że już na dobre zagościliśmy w Turcji, zakochaliśmy się w niezwykle bogatym smaku tutejszej herbaty i słodkich baklawach, codziennie rano budzą nas, a wieczorem nie dają spać nawoływania do modlitwy muezzinów, a pełne energii i wrzawy życie Turków nie pozwala nam na chwilę wytchnienia, to ciągle zalegamy z opisem Bułgarii. Dlatego też ten post zamiast o tym co jest teraz, będzie o tym co już za nami.
Tuż po przekroczeniu, a w zasadzie przepłynięciu promem granicy Rumuńsko-Bułgarskiej na Dunaju, zdaliśmy sobie sprawę, że mamy mały problem. Patrzymy w lewo, patrzymy w prawo, szukamy z nadzieją informacji gdzie dalej się udać. Niestety wszędzie w zasięgu wzroku cyrylica. Na szczęście, mimo że z czytaniem mieliśmy drobny problem, język bułgarski okazał się na tyle zbliżony do polskiego, że postanowiliśmy, przynajmniej jak na razie, odłożyć naukę nieznanego nam alfabetu i skupić się na mowie zamiast na piśmie.
Już na samym początku też spotkało nas całkiem miłe zaskoczenie. Każdemu, komu marzą się tanie wakacje możemy zdecydowanie polecić Bułgarię. Niemal codziennie można spośród setek ofert wyłowić tani lot do Sofii , czy też Burgas. I wcale nie trzeba się martwić, że 1 bułgarski lew to około 2 złotych, czy że w miejscach turystycznych będzie za drogo.
Nie raz i nie dwa zadziwiały nas ceny w tym kraju. Zwiedzanie jednej z najbardziej znanych jaskiń w Bułgarii? To już drożej zapłaci się za colę w sklepie. Monastyr Drjanowo (takie mniej znane ludzkości Termopile) – wystarczył jeden uśmiech, a nawet śniadanie w murach tego klasztoru nie nadszarpnęło naszego budżetu. Zresztą, jak już jesteśmy przy jedzeniu. W zupełności wystarczyło nam 10 zł, by móc sobie przygotować obiad dla dwóch osób i najeść się do syta; a to dla wyczerpanych wędrowców niezwykle istotna kwestia.
Bułgaria to też wspomniane już monastyry. Zdecydowanie musimy tu jeszcze wrócić, by zobaczyć ich więcej. Na naszej trasie zaplanowaliśmy przede wszystkim wizytę w Monastyrze Preobrażeńskim. Pięknie położony, na skalistym zboczu (co niestety ma również i minusy, bo spadające, wielkie kawałki skał niejednokrotnie w historii niszczyły mury klasztoru). Najbardziej chyba przyciągają uwagę przedstawienia tutejszego mistrza pisania ikon – Zaharija Zografa, a wśród nich – koło życia. Jaki z niego morał? Raz na wozie, raz pod wozem… Czyli podobnie jak u nas w Bułgarii. Dwie noce w namiocie i jedna z prysznicem w jakimś łaskawym przybytku. I tak w kółko…





