Jerozolimski Status Quo

drabina pod oknem Bazyliki Grobu

Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie (przez wiernych obrządku prawosławnego nazywana Bazyliką Zmartwychwstania) to miejsce szczególne dla milionów chrześcijan na całym świecie. W IV wieku, na polecenie cesarzowej Heleny, matki Konstantyna Wielkiego, w miejscu, które zlokalizowano jako wzgórze Golgota, postawiono pierwszą świątynię, najważniejszą spośród wszystkich kościołów chrześcijaństwa ze względu na wydarzenia, które rozegrały się w tym miejscu. Przez szesnaście wieków Bazylika była wielokrotnie burzona, niszczona, okradana, a także podpalana, jednak za każdym razem, można by powiedzieć – z uporem maniaka, była odbudowywana i odnawiana.

Niestety to nie liczne wojny na terenie Palestyny stanowiły największy problem Bazyliki, a kwestia jej własności, o którą niemalże od początku jej istnienia kłócą się przedstawiciele różnych odłamów chrześcijaństwa. Kolejne lata dominacji poszczególnych wyznań od początku XIX w. przemieniły się w spór polityczny. Sułtan osmański, pod którego rządami znajdowało się terytorium Palestyny, naciskany z wielu stron przez monarchów, chcąc zażegnać konflikt, który i tak nieuchronnie prowadził do wojny krymskiej, wydał firman, przyznający prawo własności Bazyliki Grobu Pańskiego trzem wyznaniom chrześcijańskim, powszechnie nazywany Statusem Quo. Określa on dokładnie które wyznanie ma prawo do opieki nad konkretną częścią bazyliki i w jakim czasie, co jest miejscem wspólnym a co… niczyim etc.

Aż ciężko uwierzyć, że najważniejsza świątynia chrześcijańska, będąca zarazem największym poszkodowanym statusu quo, może służyć za niemy przykład farsy i groteski. Bez wątpienia najpopularniejszym przykładem obrazującym status quo jest drabina stojąca w oknie na fasadzie Bazyliki. W jaki sposób się tam znalazła? Istnieją dwie teorie, a przynajmniej my słyszeliśmy o dwóch. Jedna z nich zakłada, że została tam zostawiona przez robotników, druga, że przez osobę myjącą okna. Co w tym niezwykłego? W zasadzie nic, poza jednym drobnym szczegółem, że stoi tam już od prawie trzystu lat, a strony opiekujące się Bazyliką nie dogadały się której z nich przysługuje prawo usunięcia jej stamtąd.

Wojtek przed bazyliką

Przykład drugi: otwieranie i zamykanie Bazyliki. Niewątpliwie jedna z najciekawszych atrakcji Jerozolimy, przyciągająca co wieczór setki fotografów. My mieliśmy możliwość bycia świadkami tego już swoistego obrzędu od środka. Stojąc pośród ponad dziesiątki kapłanów katolickich, prawosławnych i ormiańskich mogliśmy tylko załamywać ręce, że klucze do tego niezwykłego miejsca należą do dwóch rodzin muzułmańskich. I tak przybycie klucznika i zarazem zbliżające się zamknięcie Bazyliki ogłasza kołatanie w prawe skrzydło, a następnie jego zamknięcie. Później – o 20.30 następuje kolejne kołatanie i zamknięcie lewego skrzydła bramy. Klucznik na zewnątrz wchodząc po drabinie zamyka drzwi na górny zamek, klucze oczywiście zabiera, a drabinę oddaje przez małe okienko w bramie, pozostawiając zamkniętych duchownych w środku. I nie daj Boże, żeby którąkolwiek z tych czynności wykonał przedstawiciel którejś ze stron. Cóż, przynajmniej w tym wypadku rękoczyny nie byłyby czymś nowym.

Można by podawać wiele przykładów, mniej i bardziej budzących uśmiech, a jednocześnie politowanie. Jednym z bardziej wymownych jest kaplica Grobu Pańskiego, stanowiąca centralne miejsce Bazyliki i chyba jednocześnie najbardziej sporne. Spoglądając na domniemany Grób Chrystusowy chyba każdy zwrócił uwagę na metalową konstrukcję trzymającą jego ściany w pionie i chyba każdy by przyznał, że przynajmniej drobny remont byłby potrzebny. Niestety podobnie jak na użycie miotły w celach usunięcia kilkusetletniego kurzu na dachu kaplicy Grobu, tak na jej remont wspólnej zgody nie ma.

Widok z góry na Bazylikę grobuW Bazylice Grobu panuje jeszcze bardzo wiele dziwnych zwyczajów. Pozwolimy sobie wymienić jeszcze tylko dwa, żeby już nie zanudzać.
Pierwszy to czas. Niezwykłe zjawisko, o którym wielu przed nami i jeszcze po nas będzie traktować. Otóż, podobnie jak w Polsce, tak i w Izraelu mamy czas letni i zimowy. A w Bazylice? Bazylika jest jak ONZ… cokolwiek by się nie działo, ona i tak rządziłaby się swoimi prawami. Zatem, gdy w Izraelu jest czas zimowy – w Bazylice jest również zimowy, ale gdy w Izraelu nastaje czas letni – w Bazylice mamy nadal zimowy. Wszystko po to, by nie burzyć w trakcie zmiany czasu ustalonych godzin nabożeństw, które odbywają się przez całą noc.

Drugi to liturgie i uzgodnienia z nimi związane. Drobnostki takie jak poruszanie się po wyznaczonych płytkach kapłanów powiedzmy prawosławnych okadzających ołtarz w kaplicy katolickiej to nic w porównaniu z przenoszeniem „stanowiska” mszy. No bo co niby zrobić gdy liturgia ormiańska się opóźni i na dodatek przeciągnie, a rozpoczyna się godzina mszy katolickiej? A no, żeby równowaga we wszechświecie nie została zachwiana, franciszkanie rozpoczynają mszę w jednej kaplicy, a gdy swoją liturgię skończą ormianie, przenoszą „manatki” i kończą ją tam gdzie kończyli przez sześć wieków.

Dane nam było spędzić w tym niezwykłym miejscu noc. I mimo wielu problematycznych reguł tam panujących udało nam się wychwycić liczne uśmiechy i życzliwe słowa pomiędzy kapłanami opiekującymi się Bazyliką, co na szczęście pozwala sparafrazować słowa Jezusa, że to „status quo jest dla człowieka, a nie człowiek dla statusu quo”.

P.S. Udało nam się spotkać wielu mieszkańców Bazyliki, których chyba niewiele obchodzi status quo, bo dopóki będzie on rządził tym miejscem dopóty gołębie i karaluchy będą czuć się tutaj jak w domu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *