Czekaliśmy i czekaliśmy… Wielokrotnie traciliśmy nadzieję… ale w końcu się udało! Dzisiaj po raz pierwszy mogliśmy wziąć do ręki naszą własną książkę i chyba jeszcze do końca nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że nasz tekst został wydany. Kiedy zaczynaliśmy pisać, mieliśmy wrażenie, że porywamy się z motyką na słońce i że najprawdopodobniej nic z tego nie będzie. Okazało się jednak, że warto było postawić na marzenia!
Literackiego Nobla pewnie nie zgarniemy, ale mamy nadzieję, że czytelnicy spojrzą na nasze wspomnienia przychylnym okiem.
A jeśli jednak się nie spodoba? Cóż… w poniedziałek wyruszamy na kolejną wyprawę, więc i tak się tego nie dowiemy