Mucha nie siada…

Pluszowy Krecik

Kolejny dzień w Pradze postanowiliśmy poświęcić na wieczorne zwiedzanie miasta, no bo przecież ranne już mieliśmy odhaczone.
Po wylegiwaniu się do późnych godzin w łóżku (co aż patrząc na nasze sadystyczne upodobania wstawania przed świtem na poprzednich wyprawach może się wydawać dziwne) udaliśmy się na podbój wyrastających jak grzyby po deszczu na każdej z uliczek muzeów. Niestety, zarówno czas jak i zbyt wygórowane ceny nie pozwoliły nam zajrzeć do każdego z nich. Największy smutek jednak bierze na myśl iż ominęliśmy muzeum seks maszyn, przyciągające znawców tej jakże wyrafinowanej sztuki głęboką czerwienią i dość oryginalną muzyką.

Daria podziwia twórczość Alfonsa Muchy
Cóż nie można mieć jednak wszystkiego dlatego skupiliśmy się na Muzeum Narodowym i jakkolwiek by to dziwnie brzmiało Muzeum Muchy. Niestety największa atrakcja tego pierwszego w dziwny sposób wyparowała, pozostawiając tylko puste miejsca po mamutach i innych dinozaurach (strach pomyśleć gdzie mogą one teraz chadzać). Na szczęście chociaż połowa z nas była zadowolona, wznosząc achy i ochy w Muzeum Muchy. I bynajmniej nie mamy tu na myśli muzeum poświęconego odmianom tego owada począwszy od końskiej aż do owocówki. Swoją drogą jesteśmy ciekawi czy takie istnieje. Mowa tu oczywiście o Muzeum Alfonsa Muchy, najbardziej znanego czeskiego przedstawiciela okresu secesji. Nie będę się za dużo rozpisywał, gdyż ten temat zostanie jeszcze poruszony przez miłośniczkę sztuki A. Muchy.
Ze swojej strony mogę jedynie dodać: Gdyby ktoś coś wiedział o muzeum owadów….to niech nie czeka i pisze.

 

 

Widok z góry na Most Praga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *