W przedostatnim dniu w Pradze postawiliśmy na dzielnicę Żydowską. Józefów- bo taka też jest jej nazwa- urzeka miejscami i historią, zarówno tą wspaniałą jak i tragiczną.
Już pod koniec XI w. powstała tu pierwsza gmina żydowska. Niestety niedługo potem wybudowano mury wokół Józefowa, co sprawiło, że dzielnica ta, a w zasadzie wtedy jeszcze miasteczko żydowskie, stała się gettem. Przez ponad 500 lat do roku 1781 jego mieszkańcy musieli nie mało wycierpieć z rąk zarówno władców jak i zwykłych mieszkańców. Dopiero na mocy „Edyktu o tolerancji” cesarza Józefa II, usunięto bramy getta, zniesiono zakaz odróżniania się ubiorem oraz udostępniono szkoły. Wtedy też dzielnicę tę na cześć cesarza mieszkańcy postanowili nazwać Józefowem. Jednak prawdziwe wyzwolenie przyszło wraz z Wiosną Ludów, gdy to Żydom przyznano równość wobec prawa i możliwość osiedlania się w innych dzielnicach miasta.
Niestety w niecałe sto lat później getto znów zostało zamknięte tym razem przez okupujących Pragę nazistów. Spośród 50 000 Żydów zamieszkujących stolicę Czech przed rokiem 1939, okres holokaustu przeżyło mniej niż 8 000.
Tyle o historii. A jak wrażenia? Już na samym początku mogliśmy się przekonać dlaczego do Żydów przylgnęła łatka osób lubiących pieniądze. Tak wysokich cen za możliwość podziwiania zabytków i muzeów nie było w całym mieście… Koniecznie jednak chcieliśmy zobaczyć cmentarz w Pradze, zwłaszcza Daria, po lekturze książki Umberto Eco pod tym tytułem. Chociaż czytaliśmy wcześniej w przewodniku, że cmentarz w wyniku ograniczeń nakładanych na mieszkańców getta jest bardzo mały i w niektórych miejscach ilość pochówków, kumulujących się przez wieki, sięga nawet 12 warstw, na taką ciasnotę nie byliśmy przygotowani. Niesamowicie stłoczone tablice sprawiały dziwne wrażenie… aż przechodząc obok nich chciało się wciągnąć brzuch, żeby o żadną nie zahaczyć. To zapewne dlatego przez cmentarz prowadzi tylko jedna wąska ścieżka, z której nie należy zbaczać. Tak mały obszar można obejść w minutę, ale zdecydowanie warto zatrzymać się nieco dłużej. Promienie słońca załamujące się na tajemniczych dla nas napisach sprawiały niezwykłe wrażenie i chociaż praskie kamienice z każdej strony napierały na ten kawałek przestrzeni, nie trudno było wczuć się w nostalgiczny klimat tego, co już dawno minęło.
Poza cmentarzem mieliśmy okazję zobaczyć liczne, prezentujące bogate zbiory synagogi. Szkoda tylko, że klimat dzielnicy żydowskiej można było poczuć jedynie zwiedzając zabytki. Na ulicach niestety nie dało się wyczuć tego smaku innej kultury, który mogliśmy zaobserwować przechadzając się chociażby po dzielnicy żydowskiej w Wenecji. Chociaż, może po prostu zimowe temperatury zmroziły cały klimat miejsca, który na potrzeby turystów odrodzi się latem…