Czy z całego bogactwa i różnorodności islandzkich krajobrazów można wybrać 10 najlepszych? Otóż nie można! Wiedzieliśmy to już przygotowując poprzedni wpis o najciekawszych miejscach. Postanowiliśmy zatem dopełnić listę o kolejne atrakcje turystyczne Islandii. Podział jednak nie jest przypadkowy. O ile poprzednia lista jest zestawem oczywistym, którego nie sposób pominąć nawet przy krótszej wizycie na wyspie, i przede wszystkim łatwym do zaplanowania, bo wszystkie z miejsc znajdują się przy głównej drodze, tak poniższe propozycje wymagają nieco więcej trudu. W wielu miejscach przyjdzie nam się zmierzyć z szutrowymi drogami interioru, a samochód z napędem na 4 koła okaże się często niezbędny. To jednak nie tyczy się wszystkich miejsc. Przeczytajcie nasze krótkie opisy, spójrzcie na zdjęcia… i skorzystajcie z najbliższej promocji lotów na wyspę 🙂
Landmannalagar
Absolutny hit ostatnich lat, czyli góry uznawane za najpiękniejsze na Islandii. Dlaczego zatem nie znalazły się na naszej poprzedniej liście 10-ciu najciekawszych miejsc? Ponieważ nie znajdują się tuż przy „jedynce”, a dotarcie do nich wymaga pokonania kilkudziesięciu kilometrów szutrówki. Aby się tam dostać nie potrzebny jest wprawdzie samochód terenowy, ale napęd 4×4 zdecydowanie się przyda. Jeżeli wybierzemy drogę nr 26, przechodzącą dalej w F26, a następnie odbijemy na drogę F208, ominiemy największe problemy, w tym także pokonywanie rzek. Droga kończy się na bezpłatnym parkingu przed jedyną rzeką na trasie, za którą znajduje się kemping. Dla tych, którzy zdecydowali się wybrać tę opcję, wybudowano specjalną kładkę.
Alternatywnie do Landmannalaugar dotrzeć możemy specjalnym, terenowym autobusem, rozpoczynającym trasę w Reykjaviku. Pamiętajmy jednak, że ta możliwość dostępna jest jedynie w sezonie letnim. Jeżeli nie mamy w planach kilkudniowego trekkingu, a zaledwie kilka godzin, warto skorzystać z jednej z kilku tras specjalnie przygotowanych właśnie w tym celu. Jeśli jednak zdecydujemy się na dłuższy spacer, to umożliwi nam to szlak Laugavegur, którym dotrzemy do Porsmork. Niezależnie od tego, czy wybierzemy kilkudniowy, czy kilkugodzinny trakt, to zdecydowanie zachwycimy się tutejszymi krajobrazami.
Góry Landmannalaugar to obszar aktywny geotermalnie, a co za tym idzie będziemy mogli się wykąpać w gorącym źródle (już na samym kempingu) i w wielu miejscach poczujemy zapach siarki z dymiących skał i kopczyków. Zachwycimy się intensywnymi kolorami oczek wodnych, ale przede wszystkim kolorami gór. Bo właśnie z kolorów góry Landmannalaugar słyną. Bywają też nazywane górami tęczowymi, a to za sprawą… no właśnie… moglibyśmy się rozpisywać o minerałach, wpływie wulkanów etc., ale te wszystkie informacje uciekają z głowy gdy… dosłownie szczęka opada. To miejsce po prostu trzeba zobaczyć!
Myvatn
O Blue Lagoon słyszał chyba każdy, kto wybiera się na Islandię (dla tych, którzy jednak nie słyszeli – to kompleks basenów i SPA z wodą z gorących źródeł). Jedni uważają, że Blue Lagoon to komercja, inni że niezwykłe doświadczenie. Wszyscy natomiast zgadzają się, że to dość kosztowna atrakcja. Ale nie każdy wie, że istnieje alternatywa. Znajdujące się na północy kraju Myvatn Nature Baths oferują ten sam fascynujący kolor i temperaturę wody, w dużo bardziej kameralnej atmosferze i niższej cenie. Oprócz oczywiście basenów z geotermalną wodą, do dyspozycji są dwie łaźnie parowe, a także restauracja.
Zaledwie kilka kilometrów od Myvatn Nature Baths znajdują się też dwa inne bardzo ciekawe gorące źródła.
Pierwszym z nich jest Grjotagja, czyli jaskinia lawowa wypełniona krystalicznie czystą, ciepłą wodą. Do lat siedemdziesiątych była popularnym miejscem, w którym Islandczycy zażywali kąpieli, jednak po erupcji wulkanu temperatura wody podniosła się do ponad 60 stopni, co skutecznie uniemożliwiło pływanie. Dziś, mimo że temperatura wody wynosi ok. 50 stopni i cały czas spada, kąpiele dalej są zabronione, niemniej jednak warto odwiedzić to miejsce, ponieważ robi niesamowite wrażenie.
Nieopodal Grjotagja znajduje się jeszcze jedna jaskinia – Storagja. Jaskinia jest niewielka, ale również wypełniona przejrzystą wodą o temp. 25-30 stopni. Wejście jest do niej jest dość ciasne, ale dalej zejście ułatwia pozostawiona drabinka.
Hvitserkur
Czyli troll z zamierzchłych czasów (w końcu Islandia to kraina trolli), który nie zdążył się ukryć przed zachodzącym słońcem. Hvitserkur wraz z synem Bardurem, wiódł spokojne, radosne życie trolla na Fiordach Zachodnich. Niestety w pewnym momencie ten spokój zakłóciły bardzo nieprzyjemne dźwięki dochodzące z oddali. Najbardziej uciążliwe były one w najradośniejszej porze roku dla trolli- zimie. W końcu zlokalizowano źródło. Okazał się nim dzwon kościelny. Hvitserkur postanowił więc zlikwidować problem.
W najdłuższą noc wybrał się przez morze w kierunku kościoła. Na jego nieszczęście, poszedł za nim jego syn Bardur, który strasznie męczył ojca, prosząc aby mogli się wybrać razem. Niestety Bardur dość mocno spowalniał wędrówkę, ponieważ nie był jeszcze wprawiony w chodzeniu przez morze, dlatego gdy tylko dotarli na brzeg niedaleko znienawidzonego kościoła, Hvitserkur zorientował się, że za chwilę wzejdzie słońce. W ostatnim geście cisnął kamieniem w kościół i w tej samej chwili zamienił się w kamień. Dzwon, źródło uporczywego dźwięku, przetrwał kontakt z kamieniem. Bardur podobnie jak jego ojciec także zamienił się w kamień, jednak z racji swoich niewielkich rozmiarów, przykryło go Morze Grenlandzkie.
Tyle mówi legenda. A sama skała? Nie należy do najpopularniejszych atrakcji na Islandii. Jedną z przyczyn jest utrudniony dojazd, ale zdecydowanie warto nadłożyć kilometrów. Skałę można podziwiać z wyznaczonego miejsca na klifie, jednak największe wrażenie robi ona z brzegu, na który można się dostać wydeptaną ścieżką.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Czy Hvitserkur rzeczywiście przypomina trolla? Dla jednych skała wygląda niczym słoń, jeszcze inni upatrują w niej smoka gaszącego pragnienie. Hmmmm…. tylko czy ktoś wie jak wyglądają trolle…?
Hveravellir
Obszar geotermalny przy drodze F35, znanej jako Kjolur, prowadzącej przez islandzki interior. Z dwóch stron Hveravellir otoczone jest przez lodowce- Langjokull i Hofsjokull, których widok kontrastuje z dymiącymi i bulgoczącymi wodami. Według islandzkich przewodników, nie ma na całej wyspie lepszego miejsca, by zobaczyć wrzące błota i gotujące się baseny wody o różnych kolorach- od błękitnego, przez zielony, aż po czerwony. Tutaj także swój początek ma szlak Kjalvegur, którego początki sięgają do 900-nego roku. W latach 50 XX wieku stworzono tu także basen, w którym można zażywać ciepłych kąpieli (odradzamy siadanie przy dopływie gorącej wody, która wprost parzy). Niemniej taka kąpiel przy zimnym powietrzu dochodzącym z lodowców, a także wszechobecnym w interiorze wietrze jest bardzo przyjemna. W Hveravellir znajduje się także kemping, są pokoje noclegowe, a także bar/kawiarnia.
Kerlingarfjoll
Okoła godziny drogi od Hveravellir znajdują się jedne z piękniejszych gór na Islandii- Kerlingarfjoll. Jest to łańcuch górski, wznoszący się niemal na 1500m.n.p.m., a także kolejny obszar geotermalny na wyspie. Jakby tego było mało Kerlingarfjoll jest częścią całego systemu wulkanicznego. Jednak to, co przede wszystkim przyciąga w te góry, to ich piękno. Z jednej strony bardzo surowy, niemal pustynny krajobraz, z drugiej ogromne bogactwo minerałów budujących Kerlingarfjoll i barwiących je na czerwono, żółto czy zielono. Do tego wszystkiego dochodzą gorące źródła, zapach siarki, wszechobecne chmury i śnieg, niemal przez cały rok. Te góry na długo zapadają w pamięć!
Hveragerði
Miejsce wyjątkowe i niezwykłe, nawet jak na Islandię. Podobnie jak w wielu częściach wyspy, znajduje się tu obszar aktywny geotermalnie, co służy miastu pod kątem zainteresowania turystycznego, jednak prawdziwy fenomen znajduje się za miastem, w dolinie Reykjadalur. Jest to gorąca rzeka. Aby do niej trafić należy przygotować się na trzykilometrowy trekking po pagórkowatym terenie. Już w trakcie wędrówki natrafimy na liczne siarkowe wyziewy i bulgoczące błota. Bardzo łatwo też zorientujemy się, że dotarliśmy do celu.
W najlepszym miejscu do kąpieli przygotowano bardzo prostą infrastrukturę, składającą się z drewnianej ścieżki i kilku parawanów, za którymi można się przebrać. Nadszedł w końcu czas by wskoczyć do rzeki. Nim jednak to uczynimy, warto najpierw sprawdzić temperaturę wody w danym miejscu. Jeżeli stwierdzimy, że jest zbyt zimna, należy się udać w jej górę, a jeżeli zbyt gorąca, to trochę cofnąć. Wszystko to dlatego, że gorący strumień w pewnym momencie łączy się z zimnym, stąd też niejako możemy regulować sobie temperaturę wody. Miejsce absolutnie fantastyczne!
Látrabjarg
Chyba nie ma innego ptaka, który na całym świecie kojarzyłby się jednoznacznie z Islandią. Maskonur, bo o nim mowa, jest nieoficjalnym ambasadorem wyspy, a jego wizerunki (na przemian z roznegliżowanymi pannami w Blue Lagoon) atakują turystów zaraz po wyjściu z samolotu. Ich sezon lęgowy trwa od maja do sierpnia i właśnie w tym okresie najlepiej wybrać się na ich poszukiwanie (Maskonurów rzecz jasna). Można je zobaczyć w wielu miejscach na Islandii, ale jest kilka, w których ujrzymy je na pewno i to w zdecydowanie większej liczbie niż gdziekolwiek indziej.
Jednym z takich miejsc jest Latrabjarg- najwyższy klif na Islandii, a także najdalej na zachód wysunięte miejsce w Europie. Ale to nie koniec „naj” tego miejsca. Szacuje się, że jest to największe miejsce lęgowe ptaków na Starym Kontynencie, zatem oprócz maskonurów zobaczymy tutaj alki, nurzyki, czy chociażby fulmary. Jeśli będziemy mieli odpowiednio dużo szczęścia, to może uda się także zobaczyć lisy polare, które upodobały sobie Fiordy Zachodnie.
Dynjandi
Nazywany także Fjallfoss. Jeden z najpiękniejszych wodospadów na Islandii, a z pewnością najpiękniejszy w Fiordach Zachodnich. Droga do niego wymaga pokonania kilkunastu kilometrów szutrówką przez teren, który już sam w sobie jest zachwycający. Po dotarciu na miejsce jest możliwość pozostawienia samochodu na specjalnie wybudowanym parkingu. Oprócz tego postawiono kilka ławek, na których można wypić kawę lub zjeść obiad z widokiem na wodospad.
Wysokość wodospadu wynosi 100 metrów, szerokość u szczytu 30, a u podstawy 60 metrów. W jego sąsiedztwie znajduje się sześć mniejszych wodospadów, a płynąca tutaj rzeka Dynjadisa uchodzi do Morza Grenlandzkiego.
Hraunfosar
Czyli „wodospad lawy”, nazywany także Girdingar, znajdujący się na rzece Hvita i w rzeczywistości składający się z setki małych kaskad na odcinku około kilometra. Jednak dużo bardziej fascynujące, nawet od magicznego wyglądu tego miejsca, jest pochodzenie wody, która pod postacią małych wodospadów wpada do rzeki. Pochodzi ona z wyższej partii Hvity (tak, tej samej rzeki do której wpada). Wsiąka i „przepływa” przez porowatą strukturę pola lawowego, by dalej wydostać się spod magmy i wpaść wprost do głównego nurtu. Dzięki stałej temperaturze (ok. 3,5 stopnia) i przepływowi woda nie zamarza nawet srogą zimą, dlatego Hraunfosar można podziwiać przez cały rok.
Svartifoss
Wodospad położony na terenie Parku Narodowego Skaftafell, na południu Islandii. Nazywany jest także czarnym wodospadem, a to ze względu na jego otoczenie. Jego wysokość to mało imponujące 20 metrów, za to ciemne, bazaltowe, sześcioboczne filary wprawiają w osłupienie. Podobne kolumny znajdziemy m.in. na czarnej plaży w Vik, jednak tutaj całego uroku dodaje właśnie ta niepozorna kaskada. Wodospad stał się inspiracją dla architekta najbardziej znanego kościoła – Hallgrimskirkja w Reykjaviku.