Nowozelandzka wyprawa w serwisie Polak Potrafi.

Logo Polak Potrafi

Od kilku dni w serwisie PolakPotrafi.pl wspierać można nasz projekt – 3000 km – Piechotą przez Nową Zelandię. Możecie zobaczyć go klikając tutaj. Jak wiecie zbieramy fundusze na pokonanie nowozelandzkiego szlaku Te Araroa, liczącego właśnie 3000 km i biegnącego wzdłuż obu wysp. O szlaku i naszych planach możecie przeczytać na stronie projektu lub w innych postach; dzisiaj natomiast chcielibyśmy opowiedzieć o idei crowdfundingu – czyli finansowania społecznościowego i o tym co skłoniło nas, by spróbować zebrać część funduszy w ten właśnie sposób.

Śledzący regularnie naszego bloga już wiedzą, że staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami biletów do Nowej Zelandii. Możecie uznać kupno biletu przy jednoczesnym braku środków na pozostałe wydatki związane z wyprawą (czyli chociażby na kilogramy nowozelandzkiego makaronu na trasie) za nieodpowiedzialność. Zdecydowaliśmy jednak, że jeśli nie zrobimy pierwszego kroku, nawet jeśli wiązać się będzie z ryzykiem, to możemy nigdy nie poczuć się wystarczająco gotowi na podjęcie tej wyprawy. A w końcu przecież o to chodzi, by odważyć się na coś więcej niż pozwala nam przestraszony głos z tyłu głowy… Zasada naszego działania jest taka, że jeśli decyzja zostaje podjęta, to trzeba zrobić wszystko, by okazała się dobrą decyzją. Postanowiliśmy poszukać różnych możliwości sfinansowania wyprawy, a to zawiodło nas między innymi na PolakPotrafi.pl

 

PolakPotrafi.pl – Jak to działa?

Jeśli spotkaliście się już wcześniej z projektami w serwisach crowdfundingowych to spokojnie przejść możecie do dalszej części tekstu, ale dla tych, którzy wcześniej nie mieli styczności z takimi akcjami – wyjaśniamy krok po kroku.

Każdy, kto chciałby zebrać fundusze na realizację wyznaczonego przez siebie celu (np. podróży, wydania książki/płyty, prowadzenie warsztatów, budowy placu zabaw etc.) może zaproponować ekipie z PolakPotrafi stworzenie projektu w ich serwisie. Po wstępnej weryfikacji, podczas której sprawdzane jest to czy projekt ma ręce i nogi :) i czy wpisuje się w rodzaj wspieranych przez ten serwis przedsięwzięć (PolakPotrafi nie realizuje chociażby akcji chatatywnych – służą temu inne portale) można rozpocząć tworzenie projektu na stronie. Trzeba dodać teksty, grafiki, wideo- słowem w jak najlepszy sposób przedstawić swój pomysł; następnie określić jak długo trwać ma projekt i jaką sumę chcemy zebrać.

Ostatnim elementem są nagrody, które musimy zdefiniować i przypisać do konkretnych kwot. Każdy kto zdecyduje się wesprzeć projekt wybiera sumę, którą chce wpłacić, a tym samym nagrodę, którą dzięki temu zdobędzie od autorów projektu. Owe nagrody oczywiście nie są ekwiwalentem wpłaconej sumy – to raczej podziękowanie za ofiarowane wsparcie – rzecz związana bezpośrednio z projektem – np. pocztówka z Nowej Zelandii.

Gdy uporamy się z przygotowaniami, nasz projekt po kolejnej weryfikacji może wreszcie wystartować. To czas, żeby postarać się, by wiadomość o akcji dotarła do jak najszerszej liczby osob.

Wpłaty jakich dokonują wspierający nie trafiają bezposrednio na konto autorów projektu. Gromadzone są w serwisie PolakPotrafi i rozliczane po zakończeniu. Jeśli się uda i zebrana zostanie zakładana lub większa kwota – fundusze trafiają na konto szczęśliwych autorów projektu. Jeśli jednak nie uda się przekroczyć określonej przy tworzeniu projektu sumy – każda złotówka wraca z powotem na konto osob, które zdecydowały się wesprzeć projekt.

Jest zatem element ryzyka – wszystko albo nic :) Ale to też dobra motywacja do tego, by projekt odpowiednio rozpromować.

 

Dlaczego zdecydowaliśmy się na crowdfunding?

Długo zastanawialiśmy się nad tym, czy zamieścić nasz projekt na portalu. Towarzyszyły nam liczne wątpliwości. Mamy pracę, dach nad głową i możliwość przygotowania sobie ciepłej herbaty. To właśnie podróże nauczyły nas, że takie rzeczy należy doceniać i że one powinny wystarczyć nam do szczęśliwego życia. Czy więc możemy zachęcać innych do wzięcia udziału w naszym projekcie? Przecież niczego nam nie brakuje…

To pytanie chyba zawsze pozostanie dla nas bez jednoznacznego rozwiązania… ale są inne, które sobie zadaliśmy i na które byliśmy w stanie odpowiedzieć.

Czy my chcielibyśmy wesprzeć podobne pomysły?

Czy nasz projekt może mieć jakąś wartość dla innych?

Czy może wnieść coś w życie społeczności w której się obracamy, w poglądy ludzi, którzy czytają nasze artykuły i książki?

 

Często zdarza nam się brać udział w przeróżnych zbiórkach. Robimy to chętnie, jeśli oczywiście jesteśmy przekonani o słuszności akcji, cel wydaje nam się interesujący, oryginalny albo po prostu sami marzymy o czymś podobnym, ale wiemy, że w najbliższym czasie takich marzeń spełnić się nie uda. To odpowiedź na pierwsze pytanie… a pozostałe?

Podróżniczy projekt może z pewnością mieć sporą wartość nawet dla osób z nim niezwiązanych. Ważne tylko, by towarzyszyło mu trochę dodatkowych działań i wysiłków ze strony podróżujących.

Z takiej w pełni oczywistej perspektywy – budujemy bazę informacji o miejscu do którego się udajemy i o sposobie w jaki podróżujemy, którą potem możemy podzielić się z innymi. My sami wybierając się w różne zakątki poszukujemy wiedzy w ksiażkach, na blogach, youtubie, facebooku, festiwalach podróżniczych etc. Wiadomo, że informacje oficjalne, „encyklopedyczne“ mogą wiele dać. Ale nic nie zastąpi relacji z pierwszej ręki, nawet jeśli często zabarwiona jest sporą dozą subiektywizmu.

W kontekście naszej nowozelandzkiej wyprawy przeczesaliśmy już cały internet w poszukiwaniu informacji o szlaku, który mamy zamiar pokonać i zdobyliśmy sporą dawkę wiedzy właśnie dzięki podróżiczym blogerom i youtuberom. Podobnie działają artykuły, książki i festiwale podróżnicze. To rzeka inspiracji, ciekawych ludzi i poglądów. Zawsze cieszymy się z możliwości dołożenia do tego zbioru swojej cegiełki.

Z mniej oczywistego punktu widzenia – wiele osób dało nam odczuć, że silna determinacja w dążeniu do własnych celów, odwaga i wytrwałość w realizacji zamierzeń to coś zaraźliwego na różnych płaszczyznach. I wcale nie trzeba robić dokładnie tego samego. Jeśli jednak zamiast szeregów narzekających otoczymy się ludźmi, którzy właśnie zrealizowali marzenie  podróżując po Nowej Zelandii, wydając własną płytę, lub zakładając firmę to może dojdziemy do zbawiennego przekonania, że nie warto odkładać na później pomysłu, który baliśmy się zrealizować, tylko zakasać rękawy i zrobić pierwszy krok.

 

Co jeśli się nie uda?

Bierzemy pod uwagę to, że nasz projekt może nie zebrać wyznaczonej przez nas sumy. Tak właściwie to… ten secenariusz wydaje nam się bardzo prawdopodobny. Z podróżami jest jednak tak jak z życiem… nie możemy pozwolić, żeby obawa przed porażką była większa niż chęć działania. Nic się przecież nie stanie jeśli nam się nie powiedzie. Będziemy musieli wtedy po prostu zdecydować czy rezygnujemy z wyjazdu, skracamy go, czy poszukujemy jeszcze innych możliwości sfinansowania wyprawy.

Nie zostaniemy jednak z niczym. Już teraz jesteśmy ogromnie wdzięczni wszystkim tym, kórzy zechcieli się włączyć w akcję – czy to wspierając ją finansowo, czy udostępniając informacje wśród rodziny i znajomych.

Pozytywne nastawienie do naszego projektu, słowa otuchy i chęć pomocy płyną z różnych stron i to już wystarczająco dużo, żebyśmy poczuli, że było warto.

A czy projekt się powiedzie? Sami jesteśmy ciekawi :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *